Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
KWS152, RESIDENTS
Stukot kopniętej pustej butelki przełamał wszechogarniającą ciszę. - Kur... mać! - siarczyście zaklął pod nosem ten, który w ciemności nieopatrznie trafił na tę hałaśliwą przeszkodę. Zatrzymaliśmy się, by rozejrzeć się po pustej uliczce, którą jak co noc wracaliśmy do schronu. Drzwi w budynku kawałek za nami otworzyły się i stanął w nich mężczyzna o fizjonomii bandziora, z karabinem w ręku lufą skierowanym co prawda do ziemi, ale trzymanym mocną, pewną dłonią. Wyglądał, jakby karabin był kijem baseballowym, a on właśnie przyszedł, by złoić nam nim skórę, bo przerwaliśmy mu oglądanie meczu. Zza jego pleców wyłonił się kolejny mężczyzna, nie wyglądający ani o kapkę bardziej przyjaźnie od tamtego.
> rzucamy się do ucieczki, z takimi typami się nie zadziera – Sorry, już nas tu nie ma – nawet nie wiemy, dlaczego jeden z nas to powiedział. Po tych słowach czmychnęliśmy stamtąd tak szybko, że o mało nie przewróciliśmy się na cegłach, kamieniach i gruzie rozrzuconym po chodniku. Dopiero gdy byliśmy kilka ulic dalej, padliśmy na kolana, by złapać oddech i... zaczęliśmy się śmiać.
> powoli podnosimy ręce do góry – mężczyzna z bronią nie odezwał się do nas ani słowem, ale kiedy skinął na nas i lufą karabinu wskazał na nasze plecaki, wiedzieliśmy, że mamy je zdjąć i położyć na ziemi, a potem odsunąć się. Kiedy to uczyniliśmy, złapał karabin w obie ręce i przeładował broń. Ten gest odczytaliśmy jako zachętę do oddalenia się. - Spie...lać – powiedział to dobitniej drugi z mężczyzn. Uciekaliśmy, ile sił w nogach.
Straciliście wszystko, co mieliście w plecakach. Misery postaci wzrasta o 1.
Ostatnio edytowany przez K_Was (2017-01-20 23:48:21)
Offline