Niestety, nikt nie powie Ci czym jest FluxBB - musisz go poznać sam!
Nie jesteś zalogowany na forum.
KWS153, RESIDENTS
Plecaki napełnione łupami postawiliśmy zaraz przy wejściu i przeszukiwaliśmy jeszcze górne piętra budynku, kiedy usłyszeliśmy hałas na parterze. Zbiegliśmy szybko po schodach i w drzwiach zobaczyliśmy znikającą postać. - Nie ma plecaków! - zauważył jeden z nas. Puściliśmy się w pogoń za złodziejami. Dwaj mężczyźni biegli podwórkami, przeskakując płoty kolejnych posesji. Jeden z nich wyraźnie miał z tym trudności, dlatego po kilku minutach pościgu dopadliśmy ich, rzuciliśmy na ziemię i już mieliśmy im dać nauczkę, kiedy jeden z nas w twarzy powalonego, przestrasznego starszego mężczyzny rozpoznał swojego nauczyciela ze szkoły średniej, matematyka i dyrektora placówki w jednym, teraz wychudzonego, w podartych łachmanach. - Panie Efendić! - krzyknął. - Co pan robi? Mężczyzna wstał zmieszany, przyglądał się temu, który właśnie zdemaskował jego przedwojenne oblicze, ale nie przypominał sobie nazwiska swojego ucznia. - Radzimy sobie z synem, jak potrafimy – mówiąc to, wskazał na swojego towarzysza, który też podniósł się już z ziemi. - Głodujemy. Puśćcie nas, błagam – dodał smutno.
> żal nam starszego pana, dzielimy się z nimi jedzeniem – patrzcie KWS154.
> bardzo nie lubiłem pana Efendicia, a on nie lubił mnie, jest okazja, by się odpłacić – patrzcie KWS155.
KWS154
Pan Efendić patrzył na nas wielkimi załzawionymi oczyma, gdy włożyliśmy mu do torby kilka puszek jedzenia. Podziękował, ukłonił się nam nisko i wolnym krokiem odszedł z synem w stronę swojego schronienia, ściskając puszki z jedzeniem niczym cenny skarb. Miałem nadzieję, że to doceni, bo był najbardziej mściwym i nielubiącym młodzieży nauczycielem pracującym w tamtej szkole.
Odejmijcie z Puli Znalezisk 3xCannedFood.
KWS155
Złojenie skóry swojemu dawnemu dyrektorowi i matematykowi, przez którego aż dwa razy powtarzałem rok, sprawiło mi czystą przyjemność. Jego syn prosił, aby już nie bić ojca, ale tylko mnie tym drażnił. Kiedy skończyłem, puściliśmy ich wolno. Młody poprowadził starego, podtrzymując go ramieniem, w stronę domu, oglądając się w naszym kierunku z nienawiścią w oczach. Ale to nie my zaczęliśmy.
Offline